Na małym targu w mieście Sztum
owoców, warzyw pełny stół
a ona za nim całe dnie
sprzedać jarzyn trochę chce.
Zobaczył ją Pan, gdy tak stała
owoce, warzywa pakowała
dżinsy, koszula w szkocką kratę
i marynarka naszytą miała łatę.
Przybiegł, padnął do jej nóg
srebrnym kołem, wiązką zbóż
prosi, pyta- ona nic
niby nic a jednak…
I stali się jednością
przyszłość razem planowali
ona w prawo, a on w lewo
zakończyli swe mieszkanie.
Woń zbożowych kłosów,
przestała dawać smak
oni wspólnie planowali
realizują już osobno.